Wojska sowieckie na obszar Prus Wschodnich wkroczyły w październiku 1944 roku ale do końca 1944 roku nie prowadzono żadnych działań ofensywnych. W listopadzie 1944 roku Naczelne Dowództwo Armii Radzieckiej opracowało plan operacji strategicznej. Plan przewidywał rozpoczęcie ofensywy w styczniu 1945 roku.
W lecie 1943 r. w mglistą noc doszło do zbombardowania obozu jenieckiego we wsi Stożne (obóz Kalkhof). Bomby zrzucone z rosyjskich samolotów spadły na oświetlone czterema reflektorami pole w pobliżu szosy Gołdap-Stożne-Olecko. Rosjanie ponoć byli pewni, że zbombardowali Olecko. W trakcie nalotu zostały zniszczone słupy telefoniczne i przerwane połączenie między Gołdapią a Oleckiem.
Na teren powiatu napłynęło wielu nowych mieszkańców z bombardowanych miast Niemiec zachodnich i centralnych, zwłaszcza - jesienią 1943 roku - z Berlina, którzy tu, na wschodnich krańcach Rzeszy znaleźli schronienie. Ale latem 1944 roku front wschodni zbliżył się do granicy pruskiej, powiat olecki znalazł się na jego bezpośrednim zapleczu, a takie miejscowości jak Bitkowo, Garbas i Mieruniszki - w bezpośrednim zasięgu działań wojennych.
Funkcjonowanie gospodarki w warunkach wojennych wymagało siły roboczej.
W miejsce wcielanych z każdym rokiem do wojska coraz młodszych roczników mężczyzn, sprowadzano do pracy obcokrajowców. Według relacji inspektora rządowego i zastępcy starosty w Olecku - Ewalda Raffalskiego - na terenie powiatu zatrudnionych było kilkuset francuskich jeńców wojennych, 80-100 rosyjskich jeńców w żwirowni w Stożnem oraz około 4500 Polaków, którzy wywiezieni zostali na przymusowe roboty.
Ludzi tych rozdzielano do majątków obszarniczych, gospodarstw chłopskich i innych zakładów pracy. Źle żywieni i odziewani, symbolicznie opłacani za ciężką pracę, karani byli niejednokrotnie zesłaniem do obozów koncentracyjnych lub śmiercią za nieposłuszeństwo lub opuszczenie wyznaczonego miejsca pobytu.
Przebywająca w tym czasie w Olecku (na tzw. robotach przymusowych) Pani Stanisława Jabłońska z Aten koło Suwałk wspominała, że wysłana została do Prus Wschodnich w 1943 roku. Najpierw skierowana do prac w rolnictwie, do pracy przy pracach polowych i domowych. Jesienią do zbiorów okopowych ziemniaków i buraków cukrowych. Po zakończeniu tych prac w majątku koło Olecka rozwieziono dziewczyny do pracy na stałe. Gdy je zabierali to twierdzili, że wrócą do domu po zakończonych pracach polowych u rolników. Pani Stanisława z koleżanką Zofia Krajewska trafiają do Olecka. Zofię Krajewską umieszczono w hotelu jako sprzątaczkę. Pani Stanisława trafia do niemieckiej rodziny na ulicę Sembrzyckiego (wtedy Hafen Strasse).
Domy przy ulicy Sembrzyckiego.
Gospodarz o nazwisku Rostek pracował w urzędzie miejskim. Niemka stale podkreślała, że jeśli będzie źle pracować to wyśle ją do obozu. Czasem ją biła bez uzasadnienia, wymyślała, krzyczała. Praca Pani Stanisławy polegała na sprzątaniu mieszkania, ogrodu oraz pilnowania dzieci. Mieszkanie Pani Stanisławy było na strychu (małe, nieogrzewane pomieszczenie). Pewnego dnia Niemka poleciła przyniesienie z ogrodu szczawiu na obiad, z którego potem ugotowano zupę. Dzieci, które pilnowała zaczęły wyzywać Panią Stanisławę. Ona chcąc dzieci postraszyć powiedziała w gniewie, jak będą jej dokuczać to innym razem przyniesie im szczaw z cmentarza żydowskiego. Dzieci powiedziały o tym swojej matce. Gospodynię bardzo to rozzłościło. Chciała zawiadomić gestapo i groziła, że wywiozą ją do obozu. Wystraszona Pani Stanisława ledwie ją ubłagała aby nie donosiła o tym na policję. Przepraszając na na kolanach musiała przyrzec, że więcej nie będzie tak mówiła do dzieci.
Kartka pocztowa wysłana z Treuburga do Suwałk (ze zbiorów Z. Bereśniewicza)
Latem 1944 roku front zbliżył się do granic Prus Wschodnich. W sierpniu nastąpiły naloty na Olecko. Zostaje zbombardowana stacja kolejowa, gdzie znajdowały się transporty wojskowe niemieckie. W wyniku bombardowania uległy zniszczeniu domy mieszkalne na ulicy Kolejowej (koło parku). Zniszczona została także piekarnia położona w pobliżu dworca kolejki wąskotorowej. Zginęli mieszkańcy i zatrudnieni tam Polacy. Wśród ofiar była koleżanka Pani Stanisławy z tej samej wsi - Zosia Krajewska. Została pochowana na cmentarzu ewangelickim, a po wojnie przeniesiona na cmentarz do rodzinnej wsi Monkinie.
Bomby także spadały w pobliżu szpitala i budynków przy ulicy Słowiańskiej, zamienionych na szpitale wojskowe (pomimo wielkich znaków krzyża rozmieszczonych na dachach domów). W czasie bombardowania ludzie w obawie o swoje życie opuszczali domy wraz z dziećmi i chronili się w pobliżu w dołach i rowach.
Widok na wzgórze kościelne na rynku w Olecku (Treuburg).
Inne wydarzenia z tego okresu opisał Józef Kunicki w książce "Moje wspomnienia".
Był to 15 sierpnia 1944 roku. Miałem w tym czasie ok. 20 lat. Niemcy robili łapanki wśród Polaków. Niestety wpadłem w ich ręce. Razem z innymi zostaliśmy przewiezieni w rejon Bakałarzewa. Tam zostaliśmy przyłączeni do pracy przy umocnieniach fortyfikacyjnych, które osłaniały Prusy Wschodnie. Żeby zapobiec ucieczce Niemcy tworzyli małe obozy po 20-50 osób, które były zorganizowane na wzór obozów pracy ze strażą obozową i dyscypliną.
Za każde przewinienie groziła surowa kara, a nawet śmierć. Jesienią pracowałem w okolicach wsi Borawskie - Nowa Wieś. Robotników trzymali pilnie strzeżonych w stodołach i szopach. Ludzie chorowali. Nie mieliśmy ciepłych ubrań na zimę. Żywienie było bardzo złe. Czasem udawało się nam wyprosić ubranie cieplejsze u miejscowej ludności. Przygraniczna ludność znała język polski. Ja również już częściowo poznałem język niemiecki. Udało mi się zdobyć cieplejsze obuwie tzw. drewniaki (były to buty o podeszwach drewnianych, obite częściowo skórą i płótnem nieprzemakalnym) oraz kurtkę cieplejszą i czapkę. Zdobyłem także starą manierkę wojskową. Niemcy rozpoczęli ewakuację ludności wraz z inwentarzem w głąb Prus Wschodnich. Wsie niemieckie opustoszały. Pozostało tylko wojsko oraz robotnicy zatrudnieni przy okopach. Przerzucano nas z miejsce na miejsce. Pod koniec października przewieziono nas do Kolonii Olecko. Mieszkaliśmy w stodołach nad jeziorem. Budowaliśmy okopy i umocnienia polowe na północ od Olecka, wzdłuż jeziora Oleckie Wielkie i koło stadionu miejskiego w Olecku.
Ulica Kolejowa w Olecku (Treuburg).
W połowie lipca 1944 roku sytuacja na froncie wschodnim zmusiła lokalne władze do wydania polecenia ewakuacji ludności ze wschodniej części powiatu oleckiego. Wyjazd nastąpił 22 lipca w godzinach popołudniowych.
22 lipca 1944 r. z związku planowaną letnią ofensywą Armii Czerwonej, zarządzona została pierwsza ewakuacja mieszkańców miasta i powiatu. Ewakuowani, od których zabrano inwentarz żywy, zostawiając jedynie po jednej krowie na rodzinę, udawali się szosą w kierunku Giżycka.
Następnego dnia rano zatrzymani zostali koło Dunajku, a następnie rozlokowani w najbliższych wsiach i folwarkach. Wytworzył się stan niepewności, spowodowany trudnym do przewidzenia rozwojem wydarzeń na froncie.
Zaniechanie dalszej ewakuacji ludności cywilnej z powiatu związane było niewątpliwie z zahamowaniem ofensywy na Litwie. Ponieważ ewakuacja nastąpiła w okresie największego nasilenia prac żniwnych, rolnikom pozwolono na czasowy powrót do ich dawnych siedzib w celu kontynuowania sprzętu zboża i przeprowadzenia omłotów. Kobiety z dziećmi z Olecka zostały przywiezione w okolice Reszla, Pieniężna i Braniewa. Część z nich została od razu skierowana do Turyngii i Saksonii. Po wakacjach letnich 1944 r. w Olecku zostały zamknięte szkoły. Zabudowania szkolne przekazano do dyspozycji wojska.
Widok na miasto Olecko (Treuburg).
Widok na rynek w Olecku (Treuburg).
Widok na rynek w Olecku (Treuburg).
28 lipca 1944 r. Armia Czerwona rozpoczęła kolejną operację zaczepną. Uderzenie szło wprawdzie na Kowno, ale lewe skrzydło wojsk prowadzących natarcie kierowało się wzdłuż osi Suwałki-Olecko. Ostatecznie i to natarcie powstrzymano, a front ustabilizował się w najbliższym sąsiedztwie powiatu oleckiego na linii Szypliszki-Nowa Wieś-jezioro Wigry-Czarna Hańcza.
Sytuacja taka trwała do jesieni 1944 r. 16 października Rosjanie rozpoczęli frontalny atak na granicę Prus Wschodnich. Tego samego dnia przybył do Olecka gauleiter Prus, Erich Koch, zaniepokojony rozwojem wydarzeń w nadgranicznych powiatach. Tu zapadła decyzja w sprawie formowania oddziałów Volkssturmu, które miały wspierać w walce jednostki frontowe.
W okresie od 16 do 22 października 1944 r. został powołany w Olecku oddział Volkssturmu.
Powołano do nich mężczyzn w wieku od 55 do 60 lat oraz chłopców 16- i 17-letnich. Na czele pośpiesznie stworzonych 8 batalionów organizacji (nazywanej wojskiem Kocha, podobnie jak umocnienia obronne wzdłuż granicy pruskiej - "Wałem Kocha"), liczących od 260 do 380 ludzi - źle uzbrojonych i nie wyszkolonych - stanął oficer rezerwy , a w cywilu radca szkolny Burre. Należeli do nich kupcy, nauczyciele, nadleśniczy i burmistrz.
Zdołano zmobilizować ogółem 2600 osób, z czego 1400 do jednostek frontowych, a pozostałych 1200 przeznaczono do zadań pomocniczych i gospodarczych, z czego 650 - do prac omłotowych. Żołnierze skupieni w ośmiu batalionach, nie przedstawiali oczywiście większej wartości bojowej.
Część z oleckiego Volkssturmu została dołączona do 170 dywizji piechoty Wehrmachtu. Po wycofaniu się Niemców do Giżycku bataliony z Olecka brały udział w walkach pod Barcianami i Windą, potem Braniewem, Świętą Siekierką. W końcu pozostały dwa bataliony w liczbie pół tysiąca osób, które 26 kwietnia 1945 r. zostały przewiezione okrętami do Kilonii.
Widok na rynek w Olecku (Treuburg).
Kolejna ewakuacja ludności Olecka nastąpiła po 22 października 1944 roku, tym razem do powiatu mrągowskiego. Mieszkańcy Olecka i okolicy opuszczali miejsce swego zamieszkania pociągami i wozami konnymi. Plan opuszczenia miasta został ustalony za szczegółami.
Wywożono pośpiesznie inwentarz żywy, urządzenia i przedmioty przedstawiające wartość majątkową, dokumentalną lub zabytkową. Ewakuowano biura i urzędy oraz archiwum miejskie. Według relacji ostatniego starosty oleckiego, Waltera Tubenthala, w ciągu tych kilku dni powiat opuściło 28 tysięcy ludzi, wywieziono lub wyprowadzono na zachód 8000 koni i około 28000 sztuk bydła. Niektórzy mieszkańcy ziemi oleckiej wracali tu jeszcze w listopadzie i grudniu, gdy ustabilizowała się sytuacja na froncie, by prowadzić omłoty i wywieźć część pozostawionego majątku.
W Olecku mieli pozostać tylko urzędnicy obsługujący pocztę, kolei, landraturę. Przy pracach omłotowych w powiecie zatrudniono 110 osób. Zboże nie wymłócone miało być przewiezione na teren powiatu giżyckiego. Nie udało się jednak wypełnić wszystkich ustaleń. Powiat miał być pozbawiony koni, bydła, płodów rolnych jak zboże, ziemniaki. Na podstawie relacji w rejon powiatu giżyckiego doprowadzono 28 tysięcy sztuk bydła i 8 tysięcy koni. Wszystko to obywało się na zatłoczonych drogach, na których zawsze pierwszeństwo miało wojsko.
Ocenia się, że około 40% mieszkańców miasta ewakuowano w miesiącach letnich do Saksonii, dzięki czemu uniknęli oni chaosu i dramatów, jakie były udziałem pozostałej ludności w dniach zimowej ucieczki, spowodowanej styczniową ofensywą wojsk sowieckich. Na skutek bowiem spóźnionych zarządzeń ewakuacyjnych władz hitlerowskich fala ludności zapełniała zaśnieżone szosy i w mroźne dni parła w popłochu na północ w kierunku Zalewu Wiślanego, by statkami popłynąć do Niemiec.
Jedni jechali, inni szli pieszo, słabsi zostawali po drodze, matki gubiły dzieci. W długich kolumnach wozów i uciekinierów znajdowali się także przymusowi robotnicy, którzy zmuszeni byli towarzyszyć swoim gospodarzom (bauerom). Chaos, dezorientacja i cierpienia towarzyszyły jednym i drugim.
W Olecku po 26 października 1944 roku niewielu pozostało ludzi. Tylko najważniejsze służby, jak poczta czy kolej, utrzymywały prowizoryczne dyżury. Administracja powiatu znajdowała się także w Mrągowie. Ci wszyscy, którzy tu jeszcze pozostali, opuszczali w pośpiechu swoje rodzinne strony podczas styczniowej ofensywy, wycofując się na zachód razem z oddziałami 170 dywizji piechoty i Volkssturmu szosami zatłoczonymi wojskiem i zaprzęgami konnymi uciekinierów.
Wozy załadowane dobytkiem w drodze na zachód.
Tak pobyt w tym czasie wspominał w 2005 roku pan Antoni Kramkowski, przebywający w obozie pracy koło Olecka.
7 stycznia 1945 r. około godziny 10 - 11 – ciszę mroźnego dnia niespodziewanie przerwał z wolna narastający, charakterystyczny huk: - uu-uu-uu... płynący z góry. Dźwięk ten pochodził od nadlatujących samolotów bombowych co zapowiadało najgorsze, wszyscy z przerażeniem przywarli do ziemi, zanurzając się w śnieg, jednocześnie kierując wzrok ku górze. Tu zobaczyli jak z kierunku od wschodu nadlatuje chmara samolotów w kształcie wydłużonego cygara. Ponieważ leciały bardzo wysoko i było ich bardzo dużo (dokładnie czterdzieści dwie sztuki), dostrzeżone zostały z bardzo daleka, a w miarę zbliżania się rosły w oczach. Z sąsiedniego pagórka, usłyszeliśmy strzały z działek przeciwlotniczych.
Pierwsze wystrzelone pociski poszybowały w górę na spotkanie z samolotami i rozerwały się o wiele wyżej niż leciały bombowce, co wyraźnie sygnalizowały charakterystyczne chmurki dymu, pozostałe po wybuchach pocisków. Następne salwy były krótsze i eksplozje następowały na poziomie lecących samolotów, ale też nie były skuteczne, mimo że do obstrzału włączyły się inne stanowiska rozmieszczonych wokół stacji kolejowej. Kanonada trwała, a bombowce jakby nic nie stało się, majestatycznie, spokojnie leciały i leciały w kierunku stacji. Gdy czołówka znalazła się nad celem, w dół zaczęły spadać bomby.
Restauracja na stacji kolejowej w Olecku (Treuburg).
Było ich setki a może i tysiące. Sypały się jak groch i po chwili zatrzęsła się ziemia a nad stacją ukazała się potężna chmura, kłębowisko czarnego dymu, a za chwilę morze płomieni. Jednocześnie na tle czarnego dymu, w chwilę później widać było jak leciały w górę jakieś białe, niezidentyfikowane przedmioty, w wyobraźni dziecięcej podobne do wąskich pasków pociętego białego papieru. Jak później okazało się, były to deski, których ogromne sterty leżały na placu rozładunkowym przy stacji. I dalej ściana tryskających w górę wybuchów i czarnego dymu wzdłuż torów kolejowych w kierunku Lesku. Te niezwykłe widowisko było obserwowane z bezpiecznej odległości, ale nagle bomby zaczęły rozrywać się w odległości kilkudziesięciu metrów od leżących na śniegu więźniów. Rozległ się ogromny huk. To był cud że przeżyliśmy. Prawdopodobnie tylko dzięki temu, że bomba przed momentem wybuchu wbiła się w śnieg i ziemię, a więźniowie leżeli, więc nie doszło do najgorszego, ale doznali uszkodzenia słuchu. Przez kilkanaście dni słychać było tylko szum w uszach, a potem nieodwracalne przytępienie słuchu. W górę nad głowami poszybowały zwały gliniastej ziemi, a po ich opadnięciu śnieg przybrał barwę ciemnego brązu.
Dziś na wspomnianym wzgórzu stoi maszt energetyczny, a obok kilkanaście metrów w kierunku na Osiedle Lesk jest wgłębienie - tam spadały bomby. Jeszcze bardziej intensywną barwę brązu przybrał sąsiedni pagórek, odległy około sto pięćdziesiąt metrów, na którym stały działa przeciwlotnicze. Tam rozegrało się prawdziwe piekło, bo to wzgórze było celem bombardowania. Tam spadło kilkanaście, a może i więcej bomb, bo po pierwszych wybuchach za chwilę były następne. Skutek był taki, że po przejściu nalotu, zniknęły nie tylko działa, ale i obsługa, a przed nalotem było ich wielu. Po prostu zapanowała grobowa cisza i nikt nie dawał znaku życia.
Widok na rynek w olecku (Treuburg).
W czasie powrotu do obozu, więźniowie przechodząc pod przejazdem kolejowym mieli okazję z bliska obejrzeć skutki nalotu. Wzdłuż torów biegnących w kierunku Lesku – krater przy kraterze i powichrowane sterczące w górę szyny. Natomiast przy wypalonej, jeszcze dymiącej stacji wraki porozrywanych samochodów, pozabijane konie. Trupów ludzkich już nie było, ale plamy krwi na śniegu zmieszanym z ziemią, mówiły o dramatach tych co polegli i odnieśli rany.
Nie było też żadnego ruchu, co miało miejsce w godzinach rannych. Jedyny człowiek jaki ukazał się, to złodziej, jeżeli tak go można nazwać w tamtych czasach. Był nim żołnierz niemiecki z tzw. Volkszturmu. Żołnierz ten niósł na prawym przedramieniu kilkadziesiąt pęt kiełbasy, uginał się pod ich ciężarem i gdy ujrzał “wachmanów’ skrył się za rozbitymi wrakami.
Do dziś pozostał jeszcze jeden ślad po tamtych strasznych wydarzeniach. Naprzeciw głównego wejścia do stacji kolejowej w Olecku, po drugiej stronie ulicy, jakieś 3-5 metrów w lewo od kiosku z gazetami, tuż przy krawężniku, są zawirowania w ułożonej kostce na jezdni. Tam w czasie nalotu spadła bomba i powstała głęboka wyrwa. Obok tej wyrwy była bardzo duża, rozległa kałuża zakrzepłej krwi co świadczyło, że tam zginęli lub byli ranni ludzie. Po wojnie ktoś tę wyrwę zasypano i ułożono niezbyt dokładnie kamienną kostkę, co wyraźnie widać w porównaniu z całością, ale dzięki temu zawsze gdy tam przechodzę ożywają wspomnienia i tę krew widzę. Te wydarzenie przeżyłem razem z Mieczysławem Kurzynowskim, który obecnie mieszka w Nowej Wsi, gm. Bakałarzewo.
Z opisywanej przez Pana Bereśniewicza ustnej relacji naocznego świadka, wtedy jeszcze 17 letniego mieszkańca Olecka wcielonego jesienią 1944 r. do Volkssturmu wyłania się kolejny obraz wydarzeń wojennych z Olecka:
Jesienią 1944 r. stacja kolejowa i pociągi znajdujące się na niej, były prawie codziennie ostrzeliwane przez sowieckie samoloty. W październiku w czasie kolejnego nalotu jeden z nich został zestrzelony przez obronę przeciwlotniczą znajdującą się na wzgórzu przy zakładzie energetycznym. Samolot rozbił się niedaleko stacji przy torach kolejowych prowadzących do Giżycka. Pilot przeżył, ale zastrzelił się kiedy zobaczył zbliżających się niemieckich żołnierzy.
Na ścianie zewnętrznej Szkoły Podstawowej nr 3 na Ulicy Kolejowej zachowały się ślady po pociskach wystrzelonych z karabinu maszynowego.
Do niemieckiej armii został powołany Erich Scharnowski z Olszewa.
2 stycznia 1945 roku otrzymałem powołanie do wojska. Miałem stawić się 21 stycznia 1945 r. do Kompanii Szkoleniowej Strzelców Pancernych 1 w Olsztynie. W koszarach w pierwszym dniu z rana był alarm, mieliśmy wszystko zapakować, aby już więcej tam nie wrócić.
Nasz sierżant, który mieszkał w Olsztynie, był bardzo przybity tym, że nie może pomóc swojej rodzinie przy ucieczce. Opuszczaliśmy koszary. Pewna kobieta, która była zatrudniona w kancelarii, przyszła właśnie do pracy, stała teraz załamana przy wejściu do koszar i płakała.
Zajęliśmy pozycję, niedaleko zbiornika na gaz. Krótko przed południem oświadczył nam porucznik Höpfner, że wciągu 8 – 10 godzin mamy się liczyć ze spotkaniem z wrogiem.
Około godz. 22:00 ostrzelaliśmy rosyjską grupę zwiadowczą, która się do nas zbliżyła. Mój strzelec nr 1 karabinu maszynowego oświadczył, że ma jeszcze nie wyleczoną ranę w nodze i musi mieć nowy opatrunek. Zniknął więc w ciemnościach nocy i pozostawił mnie samego ze strzelcem nr 2. Był on przygłuchy a jego małżowiny uszne były odmrożone. Nie chciał on teraz objąć karabinu maszynowego. Stałem się więc nagle strzelcem nr 1, ze skrzynią amunicji i karabinem, które z resztą zostawiłem w okopie.[…] Ze wzgórza wystrzeliła salwa i zobaczyłem uciekających kilku żołnierzy. Ośmiu mężczyzn zostało trafionych. Pochował ich pewien rolnik w maju 1945 r. Miejsce to było długo oznaczone krzyżem brzozowym, jednak po 20 latach orze się po nim sieje i zbiera, jak na zwykłym polu. Stwierdziłem to, będąc tam osobiście.
Wojska 3 Frontu Białoruskiego, którymi dowodził gen. armii Iwan Czerniachowski miały za zadanie rozbić zgrupowania wojsk nieprzyjacielskich w rejonie Tylża-Wystruć. Natomiast 2 Front Białoruski, którego dowódcą był marszałek Konstanty Rokossowski miał rozbić mławskie zgrupowanie niemieckie i prowadzić natarcie w kierunku Malbork-Elbląg. Łącznie siły 2 i 3 Frontu Białoruskiego liczyły ponad 1 mln 600 tys. żołnierzy, miały 28 833 działa i moździerze, 3 809 czołgów i dział pancernych oraz blisko 3 100 samolotów.
W dniu 13 stycznia 1945 r. wojska radzieckie przeszły do działań zaczepnych. Pierwszy nalot samolotów rosyjskich na Olecko nastąpił 14 grudnia 1944 r. Zostało zniszczonych kilka domów na rynku. Nie próbowano nawet gasić pożarów.
Żołnierze Armii Czerwonej na teren powiatu wkroczyli od strony północnej 22 stycznia i 23 stycznia 1945r. 21 stycznia 1945 r., z miasta wycofały się oddziały Volkssturmu. Uznano, że słabo uzbrojeni oddział nie ma żadnych szans powstrzymania nacierających żołnierzy sowieckich.
Miasto pozostało wyludnione i bez obrony. 23 stycznia 1945 roku Olecko zostało zajęte przez Rosjan.
Wkroczenie Armii Czerwonej do Prus Wschodnich opisał rosyjski oficer Boris Horbaczewski:
Przez lornetkę wyraźnie widzieliśmy wysoką, spiczastą wieżę kościoła, czyste, równe ulice, ładne piętrowe budynki pokryte czerwoną dachówką i otoczone ogródkami. A w centrum: mały prostokątny rynek z fontanną i mnóstwem zieleni. Mieliśmy przed sobą Treuburg. Dywizja przygotowywała się do zajęcia pierwszego niemieckiego miasta. […] Od pierwszych dni, kiedy nasza armia wkroczyła na terytorium niemieckie, zapanowała antyradziecka histeria. Gwałtowna burza, która rozpętała się we wschodnich rejonach Niemiec, napełniła przerażeniem serca milionów Niemców. Wszędzie leżały ulotki utytułowane Czerwony mord, wzywające żołnierzy, żeby nie okalali żadnej litości Rosjanom: „To nie ludzie, tylko zwierzęta, bestie, azjatyckie hordy".
W odpowiedzi Ilia Erenburg stworzył swoją słynną ulotkę do radzieckiego żołnierza, w której grzmiał:
Zabij Niemca! Zabij Niemca! - matka cię prosi. Zabij Niemca! - modlą się dzieci...
Nic nie sprawi ci większej radości niż niemiecki trup". Front wdarł się jeszcze głębiej, do samego serca Prus Wschodnich. Maszerowaliśmy naprzód, nieustannie tocząc walki, mijaliśmy dworki myśliwskie arystokratów, kwitnące wsie i posiadłości oraz wiekowe zamki. Forsowaliśmy po drodze bariery wodne. Niemcy zmuszeni do oddawania naszym siłom kolejnych miast, miasteczek, wsi, wycofywali się w stronę Bałtyku.
Przeczytaj więcej o latach powojennych w Olecku.
Literatura:
- Dzieje Olecka 1560-2010, red. S. Achremczyk, Olecko 2010.
- Ryszard Demby, Olecko Czasy, ludzie, zdarzenia, Skład, łamanie i projekt okładki: Marek Chlebanowski. Wydano ze środków finansowych Starostwa Powiatowego oraz Urzędu Miejskiego w Olecku. Wydawca: Urząd Miejski w Olecku 2000.
- Chłosta J., Olecko w latach 1914–1945 [w:] Dzieje Olecka 1560-2010, red. S. Achremczyk, Olecko 2010.
- Heibutzki R., Weiß ich den Weg auch nicht... Flucht aus Masuren Aufzeichnungen von Reinhold Heibutzki. W: Treuburger Heimatbrief Heft 69, Kreisgemeinschaft Treuburg e.V. 2015.
- Józef Kunicki (senior), Moje wspomnienia, AquiPrint, Bruges 2010, France.
- Treuburger Heimatbrief, Kreisgemeinschaft Treuburg e.V.
- Niemieckie zbrodnie wojenne - dokumenty. W: zarchiwumo.pl
- Na przymusowych robotach w Niemczech- wspomnienia. W: zarchiwumo.pl
J. Kunicki