Żołnierze Armii Czerwonej na teren powiatu oleckiego wkroczyli 22 stycznia i 23 stycznia 1945 r. Dzień wcześniej 21 stycznia 1945 r., z miasta wycofały się oddziały Volkssturmu. Uznano, że słabo uzbrojone oddziały nie mają żadnych szans aby powstrzymać nacierających żołnierzy sowieckich. Miasto pozostało wyludnione, bez obrony. Przeczytaj więcej o wspomnieniach z II wojny światowej..
Wkroczenie Armii Czerwonej do Prus Wschodnich opisał Boris Horbaczewski:
Przez lornetkę wyraźnie widzieliśmy wysoką, spiczastą wieżę kościoła, czyste, równe ulice, ładne piętrowe budynki pokryte czerwoną dachówką i otoczone ogródkami. A w centrum: mały prostokątny rynek z fontanną i mnóstwem zieleni. Mieliśmy przed sobą Treuburg. Dywizja przygotowywała się do zajęcia pierwszego niemieckiego miasta. […] Od pierwszych dni, kiedy nasza armia wkroczyła na terytorium niemieckie, zapanowała antyradziecka histeria. Gwałtowna burza, która rozpętała się we wschodnich rejonach Niemiec, napełniła przerażeniem serca milionów Niemców. Wszędzie leżały ulotki utytułowane Czerwony mord, wzywające żołnierzy, żeby nie okalali żadnej litości Rosjanom: „To nie ludzie, tylko zwierzęta, bestie, azjatyckie hordy".
W odpowiedzi Ilia Erenburg stworzył swoją słynną ulotkę do radzieckiego żołnierza, w której grzmiał: „Zabij Niemca! Zabij Niemca! - matka cię prosi. Zabij Niemca! - modlą się dzieci...
Nic nie sprawi ci większej radości niż niemiecki trup". Front wdarł się jeszcze głębiej, do samego serca Prus Wschodnich. Maszerowaliśmy naprzód, nieustannie tocząc walki, mijaliśmy dworki myśliwskie arystokratów, kwitnące wsie i posiadłości oraz wiekowe zamki. Forsowaliśmy po drodze bariery wodne. Niemcy zmuszeni do oddawania naszym siłom kolejnych miast, miasteczek, wsi, wycofywali się w stronę Bałtyku.
Podobnie jak w innych miastach byłych Prus Wschodnich także w Olecku Rosjanie dokonali wiele bezmyślnych zniszczeń i grabieży. Spłonęło większość budynków wokół rynku, czyli późniejszego Placu Wolności. Z istniejących 77 domów ocalało niewiele. Starano się jak najwięcej dóbr wywieźć w głąb Związku Radzieckiego, co nieraz przybierało formę zorganizowanej i wszechstronnej grabieży. A wywożono wszystko co dało się wymontować i spakować na ciężarówki bądź wozy konne.
Bezpośrednio po zakończeniu działań wojennych, kiedy wszyscy uznali, że najgorsze już minęło nastąpiły aresztowania i wywózki w głąb Związku Sowieckiego pozostałej ludności. Ponieważ mężczyzn do 55 roku tu już nie było, bo każdy kto z nich mógł unieść karabin został wcielony do Wehrmachtu, to rekrutacją objęto także starszych i młodszych oraz dziewczęta i kobiety. Wszystkim podczas rozmowy z funkcjonariuszami NKWD zarzucano członkostwo organizacji, związanych z reżimem Hitlera.
Dokumenty z połowy 1945 roku (Archiwum w Białymstoku).
Kilkumiesięczny pobyt żołnierzy radzieckich w powiecie oleckim przyniósł bardzo wiele szkód, strat i tragedii ludzkich. Starano się jak najwięcej dóbr wywieźć w głąb Związku Radzieckiego, co nieraz przybierało formę zorganizowanej i wszechstronnej grabieży.
W 1946 r. w powiecie oleckim nadal mieszkało 756 Niemców (czyli 6,2% ogółu mieszkańców). Niektórzy starsi mówili po polsku ale dzieci i młodsi wyłącznie po niemiecku. Później został zorganizowany specjalny kurs repolonizacyjny dla Mazurów, na który uczęszczało 40 osób, głównie kobiety. Po przekazaniu władzy staroście wszyscy oni otrzymali swobodę wyboru miejsca zamieszkania, mogąc powrócić do swych domów w mieście lub do gospodarstw na wsi. Później po nawiązaniu kontaktów z rodzinami pozostałymi w NRD i RFN część ludności wyjechała. W 1962 r. mieszkały w mieście 23 rodziny mazurskie a na wsi 44.
Po zakończeniu II wojny światowej do 1950 r. trwał proces zasiedlenia i tworzenia nowej struktury agrarnej. W drugiej połowie 1946 r. uruchomiono linie kolejową Olecko – Ełk. Takie opóźnienie wynikało z tego, że część torów została zabrana przez Rosjan oraz w pobliżu Olecka Małego przejazd był zablokowany przez zniszczony wiadukt.
Zniszczona szkoła przy ulicy Słowiańskiej. Fotografia Alojzego Wilhelma Lewickiego, który po II wojnie światowej zajmował się odbudową budynków w Olecku.
Zniszczona sala gimnastyczna przy szkole na ulicy Słowiańskiej. Fotografia Alojzego Wilhelma Lewickiego, który po II wojnie światowej zajmował się odbudową budynków w Olecku.
Zniszczone budynki mieszkalne przy ulicy Kolejowej. Fotografia Alojzego Wilhelma Lewickiego, który po II wojnie światowej zajmował się odbudową budynków w Olecku.
Zniszczona szkoła przy ulicy Kolejowej. Fotografia Alojzego Wilhelma Lewickiego, który po II wojnie światowej zajmował się odbudową budynków w Olecku.
Jak wspominał pierwszy burmistrz Olecka Feliks Jordan - Lubierzyński:
Prawie wszystkie domy dokoła tego dużego, bo mającego aż 7 ha Placu Rynkowego, były spalone. Mówię prawie wszystkie, bo na południowej, ok. 1 km długiej stronie, ocalał tylko jeden dom, na wschodniej – 3 domy, na północnej, gdzie komendant miał swoją siedzibę – 5 domów i na zachodniej, gdzie my mieszkaliśmy – 4 domy. W zasadzie ocalały tylko zabudowania przy bocznych uliczkach odchodzących od rynku i wolnostojące domki na obrzeżach miasta. Zamieszkałe były domy przy ulicy Willowej i – jak zapamiętano – „domki w osiedlach kolejowym i robotniczym”. W czasie zdobywania miasta i podczas niekontrolowanych rozbojów i grabieży w kolejnych dniach, zniszczeniu uległ również XVI-wieczny kościół na wzgórzu, dworzec kolejowy, poczta, szereg okazałych budynków biurowych. Ogrom zniszczeń dopełniała dewastacja niemal całej miejskiej infrastruktury. Uszkodzona była gazownia, mleczarnia, rzeźnia i chłodnia. Nie czynne były wodociągi ani kanalizacja, zdewastowana sieć energetyczna i gazownicza pozostawiała miasto bez jakiejkolwiek energii. Przestało istnieć wiele pomniejszych zakładów rzemieślniczo-przetwórczych. Nie było też sklepów. Nie istniały połączenia komunikacyjne, zniszczone były drogi i mosty, zdemontowane tory kolejowe. W większym bądź mniejszym stopniu zdewastowanych było: 5 cegielni, 3 mleczarnie (w tym jedna w samym Olecku), 4 tartaki, 3 gorzelnie, 6 młynów przemysłowych, 3 zakłady mechaniczne. Zniszczono, a przede wszystkim rozkradziono urządzenia ze żwirowni, odlewni żeliwa i zakładu produkującego wapno. W samym Olecku wywieziono na przykład urządzenia z ocalałej przedwojennej chłodni miejskiej.
W połowie kwietnia 1945 r. przybył do Olecka, mianowany przez wojewodę olsztyńskiego Janusz Srzednicki pierwszy po wojnie starosta olecki.
Odręcznie wykonana mapa powiatu gołdapskiego i oleckiego z połowy 1945 roku (Archiwum w Białymstoku)
A w jakich okolicznościach nasze miasto opuszczały radzieckie władze wojskowe? O tym wspominał w 2005 roku Franciszek Pietrołaj w wywiadzie do "Tygodnika Oleckiego".
Na Placu Rynkowym, 3 czerwca 1945 roku o godzinie 10.00 w słoneczną niedzielę komendant radziecki przekazał w uroczysty sposób Polakom władzę nad miastem i powiatem. W tym celu rozwieszono ogłoszenia w języku polskim i rosyjskim, na czterech blaszanych słupach ogłoszeniowych na Placu Rynkowym. Z pewnością takie ogłoszenia były w całym powiecie. Na Placu Rynkowym wykonano na wozie drabiniastym pomost z desek, który został udekorowany czerwonym płótnem. Wóz był na kołach drewnianych, pod każdym kołem znajdowały się dwie cegły oraz wbite dwa pale związane linką. Na pomoście wykonano trybunę i przykryto zielonym płótnem (prawdopodobnie wykonał to Mieczysław Łozowski, mieszkaniec ulicy Łuczańskiej 19). Uroczystość nastąpiła przy udziale zgromadzonej ludności z powiatu i miasta. Z trybuny komendant radziecki w stopniu majora wygłosił po rosyjsku przemówienie, tłumaczone na język polski przez Olga Nowickiego, kierownika Państwowego Urzędu Repatriacyjnego. Młodzież znajdowała się blisko trybuny koło wozu lub pod wozem. Zapamiętałem doskonale sylwetkę komendanta radzieckiego, był w stopniu majora, niskiego wzrostu z czarnym wąsikiem. Przyjaźnił się on z Olgiem Nowickim. Na uroczystości tej zapamiętałem obecność; Ryszarda Wisłockiego, Zygmunta Szredela, Feliksa Lubierzyńskiego, Olga Nowickiego, Hieronima Stasiaka i Eugeniusza Jurgielewicza.
W ciągu dwóch dni utworzono transport o długości około siedmiuset metrów z zagrabionym mieniem z miasta i okolicznych wiosek. Początek tego taboru zaczynał się od skrzyżowania z ulicą Łuczańską (dziś 11 Listopada) przez całą ulicę Składową, a zakończenie było koło PUR (Państwowy Urząd Repatriacyjny) (koło Szkoły Rolniczej). Transport składał się z samochodów ciężarowych i wozów konnych. Na końcu tego taboru prowadzono konie i krowy. Samochody były załadowane meblami, fortepianami i różnymi maszynami.
W sobotę 15 września 1945 roku z takim łupem opuszczały zrabowane miasto wojska radzieckie. Konie i krowy odbierano gospodarzom z wiosek, którzy osiedlili się na poniemieckich gospodarstwach. Nie było pożegnania przez mieszkańców, ponieważ żołnierze uraczyli się wódką i byli bardzo agresywni.
Widok na miasto po wojnie (autor nieznany) (ze zbiorów Z. Bereśniewicza). W środku rynku wypalony budynek szkoły i wieża kościoła.
Mapa z 1945 roku i poprawkami naniesionymi przez administracje polską. Meinhold-Mittelbach-Entfernungskarte Kreis Treuburg Regierungsbezirk Gumbinnen 1:75 000 1936. (Archiwum Urzędu Miejskiego w Olecku).
Pomimo przekazania władzy przez Komendanta Radzieckiego, dwuwładza trwała do chwili opuszczenia wojska radzieckich w sobotę 15 września 1945 roku. Miasto Olecko znalazło się pierwszy raz od czasów swego istnienia w granicach państwa polskiego.
Pierwsi osadnicy przybyli bezpośrednio po wkroczeniu wojsk radzieckich, w styczniu i lutym 1945 roku. Nowi osadnicy pochodzili głównie z okolic Suwałk i Augustowa. W niektórych gospodarstwach rolnych byli Polacy (przymusowo wywiezieni do Prus Wschodnich do pracy w rolnictwie). Były przypadki, że Niemieccy właściciele pozostawiali na gospodarstwie Polaków aby pilnowali w czasie ich nieobecności (ewakuacji). Inni podążali za wojskami radzieckimi i zajmowali gospodarstwa, w których pracowali wcześniej.
W Zatykach Taraszkiewicze zajęli gospodarstwo 15 lutego, w Szeszkach (Kowale Oleckie) Pojawowie 15 marca. Na ulicy Mazurskiej osiedliły się rodziny: Chańko (organista), Sabas, Baranowscy, Sienkiewicze, Łukawscy i Rajkowscy, przywiezione 15 maja samochodami z Sopoćkin (koło Grodna.
Akt nadania ziemi Antoniemu Barszczewskiemu z Szeszek. Ze zbiorów K. Barszczewskiego.
Ciężkie doświadczenia ks. Artura Schultza
Ks. Artura Schultza był administratora parafii katolickiej w Olecku. W styczniu 1945 r. w trakcie ewakuacji ludności, ks. Artur Schulz przybył do Mrągowa. Tu przyszedł rozkaz kolejnej ewakuacji miasta. Wraz ze swoją matką Agnes Schulz wyruszył do Bisztynka, gdzie oboje dotarli po południu 29 stycznia 1945 r., na kilka godzin przed wkroczeniem wojsk sowieckich. Matka, jako naoczny świadek tych wydarzeń tak je opisuje:
Wyruszaliśmy z Mrągowa w nocy. Mój syn ciągnął sanki naładowane naszymi walizkami jak i bagażami innych kobiet. Częściowo szliśmy pieszo, tylko krótki odcinek jechaliśmy samochodem wojskowym. Potem znów pieszo, między końmi i kolumnami ludzi. Z wielkim trudem dotarliśmy do Biskupca. Wszędzie było pełno uciekinierów. Najpierw poszliśmy do parafii, gdzie już było wiele osób. Mój syn powiedział, żebym została tu, a on pójdzie z sankami do proboszcza, który mieszkał kilka domów dalej. Chciał zobaczyć, czy tam może będzie więcej miejsca.
Ks. Franz Schacht, który wówczas od kilku miesięcy pomagał miejscowemu administratorowi parafii, którym był ks. Hugo Will, przydzielił księdzu Arturowi Schulzowi pokój w probostwie. Jednak na noc ks. Artur wrócił do budynku, gdzie została jego matka, która tak wspomina ostatni wieczór z synem:
Jedliśmy kolację, gdy do pokoju wtargnął jakiś Rosjanin, zbliżył się do mojego syna i zobaczył, że jest księdzem, gdyż był w czarnym ubraniu, po czym natychmiast wyszedł. W międzyczasie mój syn przygotowywał się do modlitwy.
Biskup warmiński na bierzmowaniu w Olecku (ok. 1936 lub 1938). Pierwszy po prawej stronie ks. Artur Schultz. Treuburger Heimatbrief, Kreisgemeinschaft Treuburg e.V. nr. 45.
Nazajutrz rano ten sam żołnierz ponownie przyszedł do domu, gdzie przebywał ks. Schulz. Naoczny świadek śmierci Sługi Bożego opowiedział, że wczesnym rankiem 30 stycznia 1945 r. do pokoju, gdzie przebywał ks. Schulz wraz z kilkoma innymi ewakuowanymi, wszedł rosyjski oficer, ręce trzymał z tyłu, a w nich pistolet. Mówił trochę po niemiecku i rozmawiał z księdzem. Obaj podeszli do mapy ściennej, na której ksiądz miał mu pokazać, gdzie leży Berlin. Gdy odwrócili się od ściany, oficer strzelił mu w czoło. Ks. Schulz natychmiast padł martwy na ziemię. Oficer oddalił się, a osoby przebywające w tym pokoju lękliwie przeszły do pokoju sąsiedniego.
Gdy matka księdza Artura dowiedziała się o śmierci syna, natychmiast przyszła i znalazła zabitego syna leżącego we krwi. Matka wspomina, że towarzyszące jej kobiety mówiły, że żołnierz, który go zabił, to był pijany komunista, mówił do kobiet przebywających wówczas w pokoju, że wszystkich zastrzeli, jeśli się nie uspokoją. Po tym tragicznym wydarzeniu nikt już nie został w domu parafialnym. Wszyscy udali się do budynku, gdzie była duża grupa osób. O północy przyszli Rosjanie, świecąc latarkami po twarzach śpiących ludzi, wyciągali dziewczyny i młode kobiety, które musiały z nimi pójść. Powtarzało się to kilkukrotnie.
Ks. Franz Schacht po pięciu dniach dowiedział się o śmierci ks. Artura Schulza. Odnalazł w pokoju jego ciało leżące we krwi. Razem z ks. Hugo Willem położyli zmarłego na kocu i zanieśli do ogrodu, gdzie z trudem wykopali w zmarzniętej ziemi płytki grób, w którym go pochowano. Obok pochowano kobietę, którą Rosjanie zabili w pobliskiej szkole.
Dopiero 26 marca przeniesiono ciało księdza Schulza na cmentarz katolicki. W czasie pogrzebu, gdy grób był jeszcze otwarty, przyjechał na rowerze żołnierz sowiecki, by zobaczyć, co się w nim znajduje i rozpytywał zebranych, czy nie ma tam niczego więcej.
Ks. Artur Schultz ma statut sługi Bożego (męczennik II wojny światowej).
Początkowo, po wojnie w Olecku nie było żadnego polskiego duchownego. Z posługą duszpasterską przyjeżdżali więc na zmianę księża z Ełku lub z Łomży. Dopiero pod koniec 1945 r., starosta Romuald Stankiewicz poprosił Kurię w Olsztynie, by przysłano do miasta księdza. Nie wiadomo na pewno, czy wyznaczony kapłan – ks. Aleksander Harusiewicz przybył do Olecka. Na pewno, jeszcze przed końcem roku do miasta przyjechał ks. J. Tomaszewski. W następnych latach zarządcami parafii oleckiej byli m. in.: ks. Wacław Batowski, ks. Ludwik Białek, ks. Kazimierz Mackiewicz, ks. Józef Mańkowski, ks. Edmund Łagód, ks. J. W. Brzeszczyński i ks. Stanisław Tabaka.
Pierwsze związki małżeńskie w wolnym mieście w dniu 26 grudnia 1945 roku zawarły pary: Irena Sawicka i Józef Drejer, Anna Grzybowska i Czesław Gałkowski, Czesława Kulikowska i Stefan Trębowicz, Janina Gajewska i Mieczysław Łozowski.
Mieszkańcy Olecka wspominali w książce "Olecko 1945", że jeszcze dobrych kilka lat po wojnie część mieszkańców Olecka miała krowy, hodowała świnki, drób. Krowy ze wschodniej części miasteczka z ulic Zamkowej, Młynowej, Grunwaldzkiej zbierał pan pastuch i prowadził przez Zydlungi na pastwiska i ugory gdzieś w okolicach „Szyjki” - na końcu jeziora; wieczorem krowy wracały z porykiwaniem do właścicieli. W ten sposób mieszkańcy Olecka zaopatrywali się w mleko u sąsiadów.
Podstawą zaopatrzenia w żywność było kilka sklepów spożywczych i były targi dwa razy w tygodniu na placu przy zbiegu ulic Lipowej i Nocznickiego, swoje towary sprzedawali tam chłopi z okolic, rzemieślnicy i drobni kupcy.
Podstawą transportu w mieście, jakiś czas po wojnie były konie, otrzymane z pomocy UNRRA (United Nations Relief and Rehabilitation Administration, UNRRA – organizacja międzynarodowa utworzona 9 listopada 1943 roku w Waszyngtonie w celu udzielenia pomocy obszarom wyzwolonym w Europie po zakończeniu II wojny światowej).
Przy zachodniej stronie rynku była przedwojenna stacja benzynowa. Na skraju chodnika stała metalowa, wysoka, zamykana skrzynka nad zakopaną w ziemi cysterną. Przy tankowaniu otwierano szafę i ręczną, kiwaną pompą napełniano szklany, wyskalowany, może dziesięciolitrowy zbiornik, umieszczony w tej szafce, napełniany do poziomu ilości kupowanego paliwa, a następnie kierownik - sprzedawca otwierał zawór i odmierzona benzyna spływała do podstawionego przez kupującego naczynia. Po pracy pracownik zamykał szafkę na kłódkę. Taka stacja paliw funkcjonowała jeszcze do 1960 roku.
W 1961 roku w wywiadzie do "Gazety Białostockiej" były naczelnika Powiatowego Urzędu Repatrianckiego Oleg Nowicki wspominał:
Od 19 kwietnia 1945 r. pracowałem na stanowisku naczelnika PUR. Pierwsze transporty repatriantów nadeszły z okolic Baranowicz i osiedlaliśmy wieś Olszewo. Najwięcej przybyło tu jednak mieszkańców z Suwalszczyzny. Ich domy były popalone. Tu, nad dawną granicą. stały całe murowane. Przyszli więc tu zamieszkać. Zrazu mówili: bliżej swojej ziemi. Ale skoro już się zadomowili... Borawskie, Plewki, Urbanki, Rynie - osiedliłem tu 18 tysięcy ludzi...
Początkowo trudno było przełamać psychozę tymczasowości. Ostatecznie przełom dokonał się w drugiej połowie lat sześćdziesiątych, gdy ludzie zaczęli budować. W Olecku powstało ze 30 domków jednorodzinnych. Na wsi widzą, że miasto się buduje, to i oni coraz więcej inwestują.
Dokument, wydany przez pierwszego starostę oleckiego Janusza Srzednickiego, wskazuje na datę 28 maja 1945 r. Jak wynika z treści, sowiecka komendantura Armii Czerwonej miała wówczas przekazać władzę Polakom. Nie mamy jednak pewności czy to nastąpiło w tym właśnie dniu, ponieważ w sprawozdaniu partyjnym (odczytanym przez kolejnego starostę Romualda Stankiewicza na posiedzeniu Powiatowej Rady Narodowej w Olecku 29 listopada 1948 r.) pojawia się informacja, że przekazanie władzy nastąpiło dopiero w połowie czerwca 1945 r. Dziś nie możemy jednoznacznie tego ustalić, choć wciąż prowadzimy badania archiwalne. W powyższym dokumencie zwraca uwagę fakt wojennych obostrzeń związanych z przemieszczaniem się ludności kontrolowanej przez czerwonoarmistów i NKWD. Dokument z Archiwum Państwowego w Suwałkach Oddział w Ełku. Na podstawie strony WWW https://www.zarchiwumo.pl/olecko-w-polsce/
W książce "Moje wspomnienia" Józef Kunicki opisywał pierwsze dni "przyjazdu na ziemie odzyskane".
Pod koniec sierpnia ładujemy na wóz wszystko, co było. A wiele tego nie było. Jeden koń oraz krowa oraz trochę pościeli i ubranie. Zaopatrzyliśmy się w żywność, jaka była możliwa. Wyjechaliśmy. Ojciec z mamą, dwie siostry i mąż mojej siostry Mieczysław Azarewicz oraz ja i młodszy brat, który miał 16 lat. Jedziemy do powiatu Treuburg, dzisiaj Olecko. Przejechaliśmy kilka przygranicznych wsi. Tam już lepsze gospodarstwa były zaludnione przez Polaków z ziemi suwalskiej. Dojechaliśmy w głąb Prus jakieś 20 kilometrów do wsi Małe Olecko niedaleko Olecka. Był to drugi dzień podróży.
Znaleźliśmy tam duże gospodarstwo. Było położone na kolonii w polu przy torach kolejowych. Dom, dwie obory, stodoła i spichlerz. Wokół pola należące do tego obejścia. Po sprawdzeniu kto jest w sąsiednich gospodarstwach, okazało się, że mamy sąsiadów, jak my przybyłych z Polski. Sześć rodzin na koloni w sąsiedztwie i ponad 10 rodzin we wsi Małe Olecko. Postanowiliśmy tam zamieszkać.
Był to 20-24 sierpnia 1945 rok. Rozpakowaliśmy się z wozu. Gospodarstwo było zniszczone, w domu wszystkie okna powybijane, a ramy częściowo połamane. Płyta kuchenna i piec całkowicie rozebrane. W wewnątrz brak kilku drzwi. Budynki gospodarcze splądrowane. Nie ma żadnych mebli i narzędzi rolniczych. Przespaliśmy noc. Następnego dnia przystąpiliśmy do porządkowania i odbudowy zniszczonego gospodarstwa. Z dnia na dzień usuwaliśmy zniszczenia. Odwiedzili nas sąsiedzi. Mamy chęć i zapał, aktywnie całą rodziną przystąpiliśmy do urządzenia mieszkania, do remontu domu. Najpierw okien i drzwi. Zrobiliśmy łóżka z desek, ławy, naprawiliśmy stołki połamane i stare krzesła. Odbudowaliśmy kuchnię i piec. Potem wybieliliśmy mieszkanie, kobiety zajęły się myciem podłóg, a my remontem drzwi w oborach i stodole. Trzeba przygotowywać się do życia.
Zasieliśmy pierwsze zboże na ziemi - było to żyto. Trzeba było myśleć o zaopatrzeniu na zimę. Szwagier przyprowadził z Polski drugiego konia. Dostaliśmy od starosty zezwolenie na zakup zboża i ziemniaków w powiecie Giżycko. Tam można kupić od Niemców taniej, bo wyjeżdżali na Zachód. Pojechałem z szwagrem i jego kuzynem. Trzech mężczyzn jedzie to będzie bezpieczniej. Dojechaliśmy do wsi Wydminy ok. godziny 15.00. Był to początek listopada. Naraz przed Wydminami zatrzymuje nas Milicja Obywatelska i Urząd Bezpieczeństwa. Organizowano tam obławę na działaczy WIN oraz AK, którzy zbiegli przed represjami z Polski. Zatrzymano nas nie zważając na pismo Starosty oleckiego. Krzyczano - ”Bandyci, do aresztu”. Załadowano nas na samochód i przywieziono na posterunek Milicji w Wydminach.
Z kroniki założenia życia państwowego w Olecku
Wspomnienia Pana Jana Jarmakowicza.
Byłem żołnierzem Armii Polskiej w ZSRR. Zostałem ranny i po kapitulacji niemieckiej udałem się do Warszawy, do Ministerstwa Ziem Odzyskanych, skąd skierowano mnie do Olsztyna, tam powołano Zespół Administracji na powiat Margrabowa w składzie Janusz Srzednicki - starosta, Irena Zawadzka - sekretarka, Danuta Srzednicka - administracyjna a oraz Hołownia - pełnomocnik utworzenia milicji i UB.
W maju 1945 r. otrzymałem od wojewody olsztyńskiego nominację na agronoma powiatowego. Dzięki znajomości języka rosyjskiego miałem także pełnić funkcję tłumacza. Gdy dojechaliśmy do Olecka, tuż przy gazowni zatrzymał nas 7 - osobowy oddział NKGO (Narodnyj Komissariat Gasudarstwiennoj Oborony). Przedstawiliśmy Sowietom pełnomocnictwa i po jakimś czasie zostaliśmy doprowadzeni do Komendantury Wojskowej (obecnie budynek biblioteki pedagogicznej). Pilnowała nas warta i dopiero następnego dnia poprosiliśmy o kontakt z oficerem dyżurnym, który zaprowadził naszą grupę do komendanta miasta. Był nim major Komikow (później mówiono, że został komendantem Berlina). Jak się okazało, syn tej armii, która przegrała w 1920 roku z Polakami. Przyjął mnie w progu. Przy naszej rozmowie uczestniczyli sowieccy tłumacze.
15 lipca 1945 r. odbyło się przekazanie władzy przez wojsko cywilom, czyli naszemu zespołowi. Przy ulicy Sembrzyckiego otrzymaliśmy kwatery, natomiast grupa kolejarzy usadowiła się na ulicy Przytorowej. Umożliwiono nam korzystanie z telefonu, poczty. Nie narzekaliśmy także na brak żywności, którą otrzymywaliśmy między innymi z majątku Elżbietki (obecnie Siejnik).
W tym czasie w Olecku mieściła się także komórka dowództwa III Frontu Białoruskiego (na ulicy Wojska Polskiego 2). Była to około stu osobowa grupa, która zamieszkała w ocalałych budynkach położonych przy wschodniej ścianie rynku.
Siedzibą NKWD (NKWD - Narodnyj Komissariat Wnutriennich Dieł to Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych, który był centralnym organem władz bezpieczeństwa w sowieckiej Rosji i ZSRR w latach 1917-1946.) stał się budynek obecnej policji przy ulicy Zamkowej.
Naprzeciw internatu Zespołu Szkół Technicznych rozlokowało się NKGO (w willi za kościołem na Zamkowej). Przestrzegano godziny policyjnej. Polacy mogli wychodzić na miasto tylko z biało-czerwonymi opaskami.
Budynek Policji w Olecku na ulicy Zamkowej. Stan z 2022 r.
Według Marcina Zwolskiego Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego został uruchomiony w Olecku 21 czerwca 1945 r. Zajął wówczas pięciopokojowy budynek przy ul. Gołdapskiej. Potem został przeniesiony na ul. Kolejową. 25 września 1945 r. PUBP przeniósł się na ul. Zamkową (1, 3, 5) i funkcjonowało tam do 1956 r.
W Olecku robotami porządkowymi zajmowali się cywilni jeńcy niemieccy i mazurscy. Ich przedstawicielem i tłumaczem był Chlupka.
Na biuro przeznaczono nam budynek przy rynku (ul. Plac Wolności 12). Wtedy też zorganizowałem administrację cywilną w Wieliczkach, Świętajnie Sokółkach, Mieruniszkach, Szczecinkach (gmina Borawskie).
Powołano referat przemysłu, który uruchomił elektrownię - młyn wodny, gazownię produkującą gaz z węgla. Zorganizowano służbę zdrowia w osobach W. Rymszy i felczera Ignacego Lewickiego, opiekę społeczną i Dom Męski Dziecka, kierownikiem którego mianowano Janinę Rynkiewicz. Przydzielono im budynki przy ul. Grunwaldzkiej nr 13, 15 i 27.Powołano Inspektorat Szkolny i uruchomiono szkoły przy ul. Słowiańskiej i Nocznickiego. Zorganizowano referat komunikacji, na czele którego stanął Punow. Służbą weterynaryjną kierował Huszcza.
Powołano Komisarza Ziemskiego do zagospodarowania dużych gospodarstw rolnych i leśnych, jezior, stawów rybnych, młynów i cegielni. Gospodarstwo rolne w majątku Gordejki przeznaczono na zaopatrzenie miasta — kierownikiem mianowano Starewicza.
Na terenie powiatu znajdowała się kolej szerokotorowa z Olecka do Ełku, z Olecka do Suwałk, z Olecka do Gołdapi, z Olecka do Wydmin oraz kolej wąskotorowa ze Świętajna do Olecka i z Olecka przez Sedranki do Garbasia. Kierownikiem Kolei Państwowej mianowano Wisłockiego. Kolej była wówczas pod zarządem Armii Czerwonej i nie była udostępniona do użytku władz polskich. Transportem tym przewożono zdobycz wojenną w głąb ZSRR, przy wykorzystaniu obywateli polskich, jako robotników do bezpłatnej i niewolniczej pracy. Mężczyźni i kobiety przebywali i pracowali tam po 5 lat.
Po zorganizowaniu siedmiu urzędów gminnych w powiecie utworzono Średnią Szkołę Budowlany, Szkołę Podstawową Gospodarczą Żeńską w gmachu przy ul. Kolejowej (obecna szkoła podstawowa nr 4). W Giżach powstała Ogrodnicza Szkoła Podstawowa dla gminy Świętajno, w Lenartach - Podstawowa Szkoła Organizacji Gospodarstw i Ekonomiki Rolnictwa gminy Borawskie. W Stożnem utworzono Podstawową Szkołę Łąkarstwa oraz Kontrolerów Mleczności Krów. W Niedźwiedzkich (gmina Wieliczki) utworzono Szkołę Rolniczą Uprawy, Nawożenia i Ochrony Roślin.
W porozumieniu z Centralnym Instytutem Rolniczym w Warszawie zaprojektowano w Siejniku Zakład Naukowo-Badawczy oraz doświadczalny sad o powierzchni 60 ha. W folwarku powstała doświadczalna owczarnia na 200 sztuk owiec sprowadzonych z Anglii rasy Kent do krzyżówki z augustowską owcą bezrasową.
Zaplanowano powstanie w Zielonówku Państwowa Stadnina Koni Sportowych zatrudniająca specjalistów - koniarzy (min. byłych ułanów, takich np. jak pan Wasilewski z Babek Oleckich). Dyrektorem Zakładu Naukowo-Badawczego, Instytut w Warszawie mianował Z. Lewandowskiego, zootechnikiem Marię Radomską, sadownikiem Szaryńskiego, dyrektorem administracyjnym Pietruszewskiego — byłego dyrektora Izby Rolniczej w Warszawie. Zakład Naukowo - Badawczy przetrwał tylko do 1955 r., kiedy to przekształcono go w Rejonowy Zakład Doświadczalny, tłumacząc to tym, że ziemianin nie może uczyć proletariuszy.
Poza tym urząd powiatowy zorganizował przysposobienie rolnicze dla młodzieży zrzeszonej "Wici".W tym czasie powstało Polskie Stronnictwo (na bazie Stronnictwa Ludowego). Gdy zorganizowano zjazd powiatowy PSL-u w gmachu obecnego Stronnictwa Demokratycznego, czynnie działało już 1000 członków, kiedy w szeregach PPR-u i PPS-u było tylko 300 członków. Na zjazd przybyli posłowie z PSL-u: Biegański, Wójcik, Wycech i Ignar. Na przewodniczącego zjazdu powiatowego wyznaczono (Jana Jarmakowicza). Przed rozpoczęciem obrad dwukrotnie aresztował mnie tow. Wolski z UBP. Zostałem doprowadzony do aresztu pod zarzutem zorganizowania nielegalnego zgromadzenia, chociaż dostarczyłem tekst wniosku, który przyjął sekretarz starostwa Dudanowicz. Starosta R. Stankiewicz nie polecił dawać potwierdzenia odbioru pisma.
Wypuszczono mnie dopiero po interwencji poselskiej. W czasie, gdy odczytywałem referat programowy PSL-u, za-wiadomiono mnie, ze pluton KBW-u otoczył budynek, a na wzgórza kościelnym umieszczono ckm, którego lufę skierowano w stronę gmachu, gdzie odbywał się zjazd. W pewnym momencie na salę weszli: tow. Romuald Łazarowicz — wicestarosta Urzędu Powiatowego w Olecko, Roman Malinowski — przedstawiciel Wojewódzkiego Zarządu Samopomoc Chłopska w Białymstoku, staro powiatowy w Gołdapi - tow. Gawroński w asyście funkcjonariuszy UBP. Po usunięciu chłopów zza stołu prezydialnego i z ławek R. Malinowski zaczął czytać odezwę do rolników aby nie wstępowali do partii p. Mikołajczyka, bo to szpieg, który chce zabrać chłopom ziemię nadaną w reformie rolnej. Wówczas to zwróciłem się do uczestników zjazdu, aby spokoje opuścili salę, gdyż niedopuszczalne było obradowanie pod lufami karabinów maszynowych. Jeszcze posłowie próbowali interweniować, lecz bezskutecznie. Zaproponowano im wstąpienie w szeregi ZSL-u. Później odbyła się narada zarządu powiatowego PSL-u i zespołu posłów.
Głosowano nad wnioskiem o przystąpieniu do ZSL-u. Większość była przeciwna tylko posłowie Wycech i Ignar byli odmiennego zdania. Za tę zdradę Wycecha awansowano na ministra, a Ignara na dożywotniego marszałka Sejmu.
Nadal prężnie rozwijała się organizacja "Wici". Młodzież przyjęła idee: Mikołajczyka (granica polsko-rosyjska na Dźwinie i Prucie, granica polsko-rumuńska).
Rosja sowiecka zobowiązała ówczesny rząd do przeprowadzenia referendum "3 x Tak". UB otrzymało rozkaz aresztowania członków i zwolenników stronnictwa Mikołajczyka. Trzymano nas w areszcie na polecenie prokuratora i ministra spraw wewnętrznych. Rozpoczęto śledztwa. Bito nas, kazano skakać żabka aż do omdlenia. Na strychu aresztu znajdowała się szafa, gdzie z założonymi rękoma, bez powietrza przebywałem 2 godziny aż do omdleniami. Karmiono mnie dobrze posolonymi łupinami kartoflanymi. Gdy te wszystkie tortury nie przyniosły efektu, umieszczono mnie w tej samej szafce, związano ręce, a z góry, z przedziurawia go wiadra puszczano wodę. Regulamin nie zezwalał, ani na siedzenie, ani na leżenie. Żelazne łóżko było przykute do ściany. Okno dwa razy dzień zamalowywano lepikiem (robił to autochton Borowski). Do pilnowania przestrzegania regulaminu byli wyznaczeni dwaj porucznicy UBP - Michał Z. i Kaz. T. pod dyrekcją tow. Andrzeja W. porucznika Ochotniczego Międzynarodowego Legionu do obalenia Franco subsydiowanego przez ZSRR do walki w Hiszpanii. Takie katiusze nie każdy wytrzymywał, a wówczas osadzani w więzieniu na siedem lat bez wyroku!
Po wypuszczeniu aresztu miałem roczny zakaz opuszczania miasta.
Z Janem Jermakowiczem rozmawiał Dariusz Josiewicz, (niektóre nazwiska i imiona osób zostały zmienione).
Gazeta Olecka Nr 9 (16) 29.09.1991 r.
Dzieje Ziemi Oleckiej po wyzwoleniu w 1945 roku spisał świadek i uczestnik pierwszych lat odbudowy miasta i powiatu Feliks Jordan-Lubierzyński w książce „Ziemia Olecka z bliska i z daleka”.
Pierwsze dni
5 maja 1945 r. pociągiem pełnym repatriantów ze Związku Radzieckiego przyjechałem do Białegostoku, do rodziny żony. Rozglądając się za odpowiednią dla siebie pracą zauważyłem w Urzędzie Wojewódzkim ogłoszenie pełnomocnika na tereny byłych Prus Wschodnich, że poszukuje się ludzi chętnych do pracy na Ziemiach Odzyskanych.
Zgłosiłem się od razu z przeświadczeniem, że znając język rosyjski i niemiecki mogę być właśnie tam najbardziej pożyteczny. Powiedziano mi, że starosta na były powiat Treuburg Janusz Srzednicki właśnie poszukuje współpracowników, ale natomiast gdzie leży ta miejscowość nikt nie umiał mi wytłumaczyć.
Nazajutrz stawiłem się do starosty i po krótkiej z nim rozmowie i przejrzeniu dokumentów zostałem przyjęty. Nie przedstawiono mi zbyt zachęcającej perspektywy. Starosta oświadczył, że nie może na razie wyznaczyć mi określonego stanowiska, ani ustalić wysokości poborów, gdyż to nastąpić może dopiero później. O wynagrodzeniu w tej chwili nie ma mowy będziemy mieli tylko wspólne, skromne wyżywienie.
Władzę nad miastem, dokąd mamy jechać, sprawuje komendant radziecki, major, na czele niewielkiego garnizonu. Starosta był tam już w końcu kwietnia i wtedy komendant oświadczył mu, że jeszcze nie otrzymał od swego zwierzchnictwa polecenia przekazania władzy przedstawicielowi Polski. Dopóki to nie nastąpi, mogą pracownicy starostwa zamieszkać wspólnie w domu przy Placu Rynkowym 36, ale pod warunkiem, że ze względu na własne bezpieczeństwo nie będą wychodzić poza miasto, a po zmroku nawet na ulicę. Jest bowiem w okolicy jeszcze sporo maruderów z armii niemieckiej, którzy trudnią się rabunkiem, a zdarzają się także wypadki morderstw. Po tych informacjach starosta powiedział, że jeżeli zdecyduję się jechać, to mam jutro, 16 maja o godzinie 10-ej przynieść z sobą poduszkę, koc i trochę bielizny, bo teraz już nieprędko będziemy mieli jakąkolwiek łączność z Białymstokiem. Pozostawił mi czas do namysłu do następnego dnia, ale odpowiedziałem krótko, że już się namyśliłem: pojadę.
Jechaliśmy ciężarówką, drogą okrężną do Suwałk przez Sokółkę, ponieważ mosty na Biebrzy koło Osowca były zerwane. W połowie drogi, przed nastaniem zmroku, kierowca ciężarówki zatrzymał się w jakiejś wsi i powiedział, że tu musimy przenocować, gdyż nocą nie odważy się jechać dalej. Drogi są zbyt niebezpieczne. Do Suwałk przyjechaliśmy około południa - a potem po przejechaniu dawnej granicy państwowej, za wsią Bakałarzewo, z której na skutek działań wojennych pozostały tylko okopcone mury i gruzy zatrzymaliśmy się w leżącej po drugiej stronie byłej granicy wsi Borawskie. Wieś była nie zniszczona i częściowo zagospodarowana. Wkrótce przy naszej ciężarówce zebrała się spora gromadka osób. Byli to przesiedleńcy z Bakałarzewa i innych zniszczonych wiosek powiatu suwalskiego, którzy tu znaleźli dach nad głową, umeblowane mieszkania, opał, sporo kartofli, a nawet zboże. Skarżyli się jedynie na brak koni i innych zwierząt domowych. Po dłuższej rozmowie starosta Janusz Srzednicki obiecał im pomóc, gdy tylko okaże się to możliwe a tymczasem polecił, aby wybrali sobie sołtysa, który będzie utrzymywał łączność ze starostwem i troszczył się o porządek w osiedlu. Następna wieś przez którą przejechaliśmy, Szczecinki, była już także częściowo zasiedlona.
Wreszcie w słoneczne i piękne popołudnie 17 maja 1945 r. wjechaliśmy do miasta Treuburg, które otrzymało nazwę Olecko. Nie mogę jednak do dziś zapomnieć przykrego wrażenia, jakiego doznałem zaraz po wjeździe, na widok wielkiej ilości spalonych domów w samym śródmieściu.
Po przybyciu do wyznaczonej nam kwatery przy Placu Rynkowym zastałem tutaj już poprzednio w Suwałkach zaangażowanych przez starostę: Eugeniusza Jurgielewicza, Aleksandra Korzeniowskiego, Janinę Zawadzką i kucharkę Bronisławę Kurjatową. Był tu już także Oleg Nowicki, kierownik Powiatowego Urzędu Repatriacyjnego z sekretarką Janiną Wasilewską.
Siedziba Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Olecku. Jordan-Lubierzyński F., Ziemia Olecka z bliska i z daleka, Białystok-Olecko 1970,
Ponadto dowiedziałem się, że jeszcze przed starostą przybyli z nominacji Olsztyńskiej Dyrekcji PKP: Ryszard Wisłocki zawiadowca stacji, Zygmunt Szredel ekspedytor, Jadwiga Szredelowa sekretarka zawiadowcy i Stefan Danikowski magazynier. Mieli oni zabezpieczyć mienie kolejowe i wykonywać niezbędne prace wstępne celem jak najszybszego uruchomienia kursowania kolei. Pociągi bowiem wtedy nie chodziły, dworzec był spalony, urządzenia stacyjne zniszczone.
Pracownicy starostwa i PUR-u mieli wspólną kuchnię, ale przywiezione przez starostę zapasy jednak prędko się wyczerpały i przez więcej niż tydzień żywiliśmy się tylko kartoflanką na śniadanie, na obiad i na kolację, przy czym co drugi dzień przysyłał nam komendant radziecki trochę żołnierskiego chleba. Mimo to panował wśród nas taki entuzjazm, że nikt nie pytał, ani co będzie jadł, ani jakie otrzyma wynagrodzenie. Myśl o pracy dla odrodzonego państwa polskiego wyzwolonego od zmory hitlerowskiej, pochłaniała nas całkowicie.
Spalonych było nie tylko wiele domów mieszkalnych w śródmieściu. Również poważnie uszkodzone były większe zakłady użyteczności publicznej jak gazownia, mleczarnia, rzeźnia i chłodnia oraz wodociągi i kanalizacja. Ocalały zabudowania na przedmieściach i bocznych uliczkach, przeważnie domki jednorodzinne. Uniknął zniszczenia również szpital powiatowy, w którym jednak nie znaleźliśmy ani łóżka, ani żadnego sprzętu szpitalnego. Światła nie było i na razie nie wiadomo było skąd miasto będzie otrzymywać energię elektryczną. Wodę musieliśmy nosić z jeziora, natomiast w piwnicach wielu domów zarówno spalonych jak i ocalałych były spore zapasy kartofli i opału w dużych ilościach. Pierwszym osadnikom przybywającym do miasta wystarczało żywności na całą zimę.
Pracownicy byłego Starostwa i Państwowego Urzędu Repatriacyjnego w Olecku. Jordan-Lubierzyński F., Ziemia Olecka z bliska i z daleka, Białystok-Olecko 1970,
W chwili przybycia naszego, miasto było zupełnie opustoszałe. Ludność niemiecka na wiadomość o przerwaniu frontu koło Gołdapi uciekła w popłochu porzucając wszystko czego nie mogła ze sobą zabrać. Pozostała ludność uboższa i to wyłącznie starcy, kobiety i dzieci. Umieściliśmy tych ludzi na przedmieściu w domkach jednorodzinnych. Z nich to, zdolnych do pracy komendant zatrudnił przy oczyszczaniu ulic śródmieścia z gruzów i śmieci. Otrzymywali oni za to produkty żywnościowe.
Druga grupa ludności skoncentrowana była w majątku Gordejki, gdzie radziecka komendantura zorganizowała małe gospodarstwo z hodowlą tuczników, dokonując również omłotów znajdującego się w stodołach i stogach zboża, z którego następnie po przemiale wypiekano chleb.
Po zapoznaniu się z sytuacją, nasz starosta, za zgodą komendanta, zorganizował biuro starostwa w budynku dawnego hotelu ,,Kronprinz" przy Placu Rynkowym 63/64 i po wspólnej naradzie przydzielił każdemu z nas odpowiednie funkcje.
Przedwojenny hotel "Kronprinz" przy rynku w Olecku. Fotografia ze zbiorów Z. Bereśniewicza.
Eugeniusz Jurgielewicz, jako wicestarosta, miał z kierownikiem referatu organizacyjnego, Aleksandrem Korzeniewskim wyjechać w teren i organizować administrację gmin, mianować wśród nowych osiedleńców wójtów i sołtysów, oraz regulować osadnictwo wiejskie.
Wsie Borawskie i Szczecinki zajęte były przez osadników z powiatu suwalskiego, a opuszczone przez mieszkańców wsie Cimochy, Sobole, Wilkasy i inne w południowej części powiatu zajęte zostały przez osadników z powiatu augustowskiego. W teren wyruszył również Suwalczanin Dudanowicz celem zaprowadzenia ewidencji osadników wiejskich. Pierwszą moją czynnością było przygotowanie arkuszy do ewidencji przyszłych osadników miejskich oraz przemianowanie niemieckich nazw ulic na polskie. Posługując się znalezionymi niemieckimi mapami miasta i powiatu przemianowałem na zlecenie starosty Srzednickiego także nazwy poszczególnych wsi. Co do niektórych wsi było to łatwe, gdyż miały one starodawne polskie nazwy, świadczące o polskim pochodzeniu pierwotnych ich mieszkańców. Niemcy bowiem dla nadania niemieckiego charakteru dodali im tylko końcówki „en" jak na przykład: Sobole ,,Sobollen", Babki, „Babken", Kowale „Kowallen", Monety „Moneten", i tym podobne. Wiele innych nazw, pochodzących od drzew lub innych przedmiotów, trzeba było odpowiednio przetłumaczyć. Na przykład: Erlental na „Olszewo", Billstein na „Kamienna", a dla pozostałych ustalić własne nazwy. W dwa lata później starostwo otrzymało z Warszawy urzędowy wykaz wszystkich miejscowości powiatu. Poza nielicznymi wyjątkami pokrywały się one z nazwami przez nas ustalonymi. Dla miasta i powiatu zatwierdzona została nazwa: Olecko.
Fragment Placu Wolności w Olecku. Jordan-Lubierzyński F., Ziemia Olecka z bliska i z daleka, Białystok-Olecko 1970.
W pierwszych dniach czerwca 1945 roku komendant radziecki powiadomił starostę, że otrzymał już polecenie przekazania przedstawicielowi rządu polskiego władzy nad miastem i powiatem oraz, że pragnąłby uczynić to w sposób uroczysty.
Starosta zarządził więc, by wszyscy gospodarze z zasiedlonych już wsi, posiadający konie i furmanki, przybyli wraz z rodzinami w najbliższą niedzielę na godzinę dziesiątą do Olecka.
Na Placu Rynkowym zebrało się sporo ludzi, zarówno z miasta jak i ze wsi. Na jednej z furmanek zrobiono udekorowaną czerwonym płótnem i zielenią trybunę, z której komendant wygłosił po rosyjsku, tłumaczone zaraz przemówienie, przekazując władzę nad miastem i powiatem w imieniu rządu Związku Radzieckiego rządowi Polskiej Rzeczypospolitej na ręce starosty Janusza Srzednickiego, życząc mu powodzenia i szczęścia w dalszej pracy. Starosta podziękował komendantowi i Rządowi Radzieckiemu za przekazanie władzy, a do osadników zwrócił się z apelem, aby uczciwie wzięli się do należytego zagospodarowania zajętych gospodarstw i warsztatów pracy dla dobra Polski Demokratycznej i narodu polskiego. Nastrój był bardzo uroczysty.
Pionierzy
Okazało się, że dla zagospodarowania życia w mieście najbardziej potrzebni są rzemieślnicy: piekarze, rzeźnicy, szewcy, krawcy, stolarze, ślusarze, fryzjerzy, a także i kupcy. Ale w pierwszej kolejności potrzebni nam byli szklarze, gdyż prawie we wszystkich oknach nie zniszczonych domów szyby były powybijane może od wybuchów bomb lotniczych, których kilka spadło na miasto i okoliczne pola, a może przez uciekających z miasta Niemców.
Uzyskaną od jednego z osadników wiejskich furmanką wyjechałem więc do Suwałk celem zachęcenia rzemieślników za pośrednictwem członków przedwojennych związków zawodowych do przyjazdu do Olecka, do zajmowania jeszcze częściowo umeblowanych mieszkań i obejmowania warsztatów, które często nawet w podwórzach spalonych domów śródmieścia, pozostały w nieuszkodzonym stanie.
Te starania przyniosły niebawem odpowiedni skutek, a jednocześnie przywiozłem z sobą dwóch szklarzy. Znaleźliśmy w podwórzach wypalonych domów dwa magazyny ze szkłem, którego zapasy na początek wystarczyły dla całego miasta. Niestety jeden ze szklarzy na drugi czy trzeci dzień po przyjeździe zginął tragicznie, gdy w jednym z domów natknął się na minę, która rozerwała go w kawałki.
A oto nazwiska pierwszych rzemieślników pionierów, z których wielu do dziś mieszka w Olecku i pracuje w swoim zawodzie, a wówczas w dużym stopniu przyczynili się do zapoczątkowania normalnego życia w mieście:
Jako pierwszy ogrodnik przybył do Olecka Józef Przekop, który później w lecie i jesienią zaopatrywał miasto w warzywa. Pierwszą piekarnię uruchomił Czesław Żukowski, pierwszą masarnię Jan Moraczewski i Franciszek Ostrowski. Pierwszym fryzjerem był Henryk Stec. Jako pierwsi stolarze objęli niezniszczone warsztaty Mieczysław Łozowski i Jan Dzienisiewicz. Jako pierwszy kołodziej osiedlił się Stanisław Domiński. Pierwszymi szewcami byli: Antoni Wasilewski, Kazimierz Niedzielko i Józef Burba, pierwszymi krawcami Jakub Gałaszewski i Henryk Wojciechowski. Pierwszy zakład ślusarsko-monterski uruchomił Michał Dubicz, a pierwszą kuźnię Aleksander Sejnowski. Pierwszy sklep galanteryjny otworzył absolwent Szkoły Handlowej z Suwałk - Gerwazy Wnukowski. Następnie zaczęli otwierać większe i lepiej zaopatrzone sklepy spożywcze i galanteryjne: Aleksander Rakowski, Kamiński, Chrulski, Moroz, Majewska, Jankowski i nieco później Andrzej Chudziak.
Dowiedzieliśmy się, że w dużym majątku ziemskim Bolken (obecnie Cichy, 15 km od Olecka) są stodoły pełne zboża i także kilka stogów. Obok stoją młocarnie w nieuszkodzonym stanie i w każdej chwili można je uruchomić. Omłócenia zboża podjął się Michał Dubicz. Dostarczane przez niego zboże jeden z naszych pracowników zawoził do Suwałk, wymieniając na mąkę lub też sprzedawał i za uzyskane pieniądze zakupywał inne produkty spożywcze. Sytuacja żywnościowa znacznie się wtedy poprawiła. Przez jakiś czas karmiliśmy także kolejarzy, którzy wyremontowali znajdujący się obok spalonego dworca magazyn kolejowy i zaadaptowali go na przyszły budynek stacyjny.
Plaża miejska nad Jeziorem Oleckie Wielkie. Jordan-Lubierzyński F., Ziemia Olecka z bliska i z daleka, Białystok-Olecko 1970.
W książce "Moje wspomnienia" Józef Kunicki opisywał pierwsze dni "przyjazdu na ziemie odzyskane".
Był to 20-24 sierpnia 1945 roku, ładujemy na wóz wszystko, co było. Jeden koń, krowa oraz trochę pościeli i ubranie. Zaopatrzyliśmy się w żywność, jaka była możliwa. Wyjechaliśmy. Ojciec z mamą, dwie siostry i mąż mojej siostry Mieczysław Azarewicz oraz ja i młodszy brat, który miał 16 lat. Jedziemy do powiatu Treuburg, dzisiaj Olecko. Przejechaliśmy kilka przygranicznych wsi. Tam już lepsze gospodarstwa były zaludnione przez Polaków z ziemi suwalskiej. Dojechaliśmy w głąb Prus jakieś 20 kilometrów do wsi Małe Olecko niedaleko Olecka. Był to drugi dzień podróży. Znaleźliśmy tam duże gospodarstwo. Było położone na kolonii przy torach kolejowych. Dom, dwie obory, stodoła i spichlerz. Wokół pola należące do tego obejścia. Po sprawdzeniu kto jest w sąsiednich gospodarstwach, okazało się, że mamy sąsiadów, jak my przybyłych z Polski. Sześć rodzin na koloni w sąsiedztwie i ponad 10 rodzin we wsi Małe Olecko. Postanowiliśmy tam zamieszkać.
Rozpakowaliśmy się z wozu. Gospodarstwo było zniszczone, w domu wszystkie okna powybijane, a ramy częściowo połamane. Płyta kuchenna i piec całkowicie rozebrane. W wewnątrz brak kilku drzwi. Budynki gospodarcze splądrowane. Nie ma żadnych mebli i narzędzi rolniczych. Przespaliśmy noc. Następnego dnia przystąpiliśmy do porządkowania i odbudowy zniszczonego gospodarstwa. Z dnia na dzień usuwaliśmy zniszczenia. Odwiedzili nas sąsiedzi. Mamy chęć i zapał, aktywnie całą rodziną przystąpiliśmy do urządzenia mieszkania, do remontu domu. Najpierw okien i drzwi. Zrobiliśmy łóżka z desek, ławy, naprawiliśmy stołki połamane i stare krzesła. Odbudowaliśmy kuchnię i piec. Potem wybieliliśmy mieszkanie, kobiety zajęły się myciem podłóg, a my remontem drzwi w oborach i stodole. Trzeba przygotowywać się do życia.
Gospodarstwo rolne w Małym Olecku.
Zasieliśmy pierwsze zboże na ziemi - było to żyto. Trzeba było myśleć o zaopatrzeniu na zimę. Szwagier przyprowadził z Polski drugiego konia. Dostaliśmy od starosty zezwolenie na zakup zboża i ziemniaków w powiecie Giżycko. Tam można kupić od Niemców taniej, bo wyjeżdżali na Zachód. Pojechałem z szwagrem i jego kuzynem. Trzech mężczyzn jedzie to będzie bezpieczniej. Dojechaliśmy do wsi Wydminy ok. godziny 15.00. Był to początek listopada. Naraz przed Wydminami zatrzymuje nas Milicja Obywatelska i Urząd Bezpieczeństwa. Organizowano tam obławę na działaczy WIN oraz AK, którzy zbiegli przed represjami z Polski. Zatrzymano nas nie zważając na pismo starosty oleckiego. Krzyczano - ”Bandyci, do aresztu”. Załadowano nas na samochód i przywieziono na posterunek milicji w Wydminach".
Od 1945 do 1946 r. miasto leżało na terenie Ziem Odzyskanych (Okręg Mazurski), obecna nazwa Olecko została administracyjnie zatwierdzona 7 maja 1946 r.
W latach 1946- 1975 r. miasto administracyjnie należało do województwa białostockiego, zaś w latach 1975-1998 r. do województwa suwalskiego.
Powiat olecki, województwo białostockie: mapa administracyjna i komunikacyjna w skali 1:100 000. Polska. Główny Urząd Pomiarów Kraju. 1949. Mapa w dużych rozmiarach.
Literatura:
- Demby R., Olecko Czasy, ludzie, zdarzenia. Wydawca: Urząd Miejski w Olecku 2000.
- Dzieje Olecka 1560-2010, red. S. Achremczyk, Olecko 2010.
- Chłosta J., Olecko w latach 1914–1945 [w:] Dzieje Olecka 1560-2010, red. S. Achremczyk, Olecko 2010.
- Grabowski A., Sługa Boży Ksiądz Artur Schulz. Zastrzelony i pochowany w Bisztynku. http://www.bisztynek24.pl/a.schulz.html
- Horbaczewski B., Przez wojenną zawieruchę. Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o. Poznań 2011.
- Jordan-Lubierzyński F., Ziemia Olecka z bliska i z daleka, Białystok-Olecko 1970,
- Kozłowska E., Olecko 1945 - 2018. Redaktor Pracownia Wydawnicza "ElSet", Elżbieta Skóra. Wydawca: Wydano ze środków Gminy Olecko, 2019.
- Kunicki J., (senior), Moje wspomnienia, AquiPrint, Bruges 2010, France.
- Topographische Karte 1:25000 (Messtischblätter), Königliche Preussische Landesaufnahme, Reichsamt für Landesaufnahme, Berlin 1940.
- Treuburger Heimatbrief, Kreisgemeinschaft Treuburg e.V. nr. 30, 45.
- https://www.zarchiwumo.pl/sprawozdanie-starosty-powiatowego-od-26-iv-do-27-vi-1945-r/
Józef Kunicki
2024